Masońskie znaki w warszawskich Łazienkach


By Mariokol – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15216792
Spotykam wciąż ludzi, którzy wychwalają pod niebiosa króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jako wielkiego estetę i mecenasa sztuki, jako tego, który obdarzył nas tyloma dziełami architektury i sztuki.
Gdy przechadzam się po Parku Łazienkowskim w Warszawie pamiętam jednak zawsze o tym, że powstawał on w okresie, gdy Polska traciła niepodległość, powstawał za publiczne pieniądze i pieniądze pochodzące z łapówek, które król brał, by nie reagować na niszczenie państwa i sprzyjać jego wrogom.
Gdy zwiedzam pałacyki w parku zauważam, że w każdej prawie komnacie nie brakuje podobizny szatana, że pełno tam znaków zodiaku oraz masońskiej i pogańskiej symboliki, że kult człowieka, jego pycha i egoizm znajdują odzwierciedlenie w wielu architektonicznych szczegółach i w wielu dziełach sztuki i przedmiotach codziennego użytku.
Warto medytować w Parku łazienkowskim nad sztuką i kulturą, nad ich misją, rolą i wartością. Walory estetyczne ludzkich wytworów są ważne, ale gdy pojawiają się w kontekście kłamstwa i zła, gdy są użyte jako narzędzia w służbie złego stają się odrażające i przerażające.
Gdy goszczę w Pałacu na Wodzie opuszczam go zawsze z radością. Wcale nie czuję się w nim jakoś podniesiony. Czuję się skalany. Jestem smutny. Ktoś powiedział, że wnętrza tego pałacu są mroczne. Zgadzam się z tym. Mogę tylko dopowiedzieć, że ta mroczność ma w znacznej mierze charakter pozamaterialny.
Kultura i sztuka nie mają sensu, gdy powstają w perspektywach, których nie wyznacza prawda, dobro i ich twórca Bóg. Dzieła w swej formie piękne, a w swej treści nasycone brzydotą ukazują tylko jak groźny jest szatan i jak bardzo człowiek musi uważać, żeby nie dać mu się uwieść i nie zabłądzić tam, gdzie człowiek czując się jak bóg dotyka takiego dna, za którym jest już tylko samo piekło.